sobota, 4 kwietnia 2015

Święta, wiosna - powiew świeżości



Witajcie. Wiem, że bardzo zaniedbałam bloga. Stało się tak z wielu osobistych powodów a także z tego, że zakładając bloga miałam głowę pełną pomysłów lecz teraz sama nie wiem co tak naprawdę zaciekawiło by Was. Jak na prośby o wiadomości jest dużo za wcześnie. Stali czytelnicy, obserwatorzy to jest to do czego dążę. Dobra skupmy się na temacie. Święta Wielkanocne już właściwie zaczęły się od początku tygodnia, ale większość jednak obchodzi Wielkąnoc czyli Wielką Niedzielę i Śmingus - dyngus w poniedziałek. 
Napiszę Wam jak u mnie zaczęła się wiosna i jak standardowo wyglądają moje święta. 


#Wiosna



Choć zaczęła się 21 marca do tej pory jej nie odczuwamy, ale jak można skoro za większością okien jest śnieg i bardziej możemy czekać na Świętego Mikołaja niż Zajączka Wielkanocnego. Moja wiosna zaczęła się na rajdzie pieszym, na który wybrałam się właśnie w 1 dzień wiosny. Przeszłam 10 km w towarzystwie przyjaciółki, innych ludzi i dzieci latającymi z przepięknymi własnoręcznymi marzannami. Było bardzo zimno i w sumie nie można poczuć podczas takiej pogody przychodzącej pory roku. Rajd jak zwykle (odbywają się przeważnie co miesiąc) trwał od 9 do 15. Szczerze kocham chodzić na takie wycieczki, gdyż przy moim szybkim tempie życia przydaje mi się wyjście na świeże powietrze i po prostu odpoczęcie od napiętego trybu życia. Kolejne dni przychodziły i odchodziły z taką prędkością, że nawet nie byłam w stanie zacząć się stresować przed występem...


Uczestnicy Rajdu.Uczestnicy Rajdu.

Związku z projektem edukacyjnym jaki trzeba przedstawić w gimnazjum razem z równoległą klasą postanowiliśmy zrobić przedstawienie. Takie przedsięwzięcie kosztowało nas o wiele więcej pracy i wysiłku niż jak standardowy projekt w innych gimnazjach ( ja najczęściej słyszałam o prezentacjach multimedialnych czy ankietach typu "Czym jest otyłość" ). Początkowo trudno było się zgodzić. My chcieliśmy podróż bogów greckich po epokach, a tamta klasa upierała się o bajki Disneya. Ich brak argumentów, choć szkicu i temat, który nie nadawał się jak dla nas do przedstawienia przegrał, a my dzięki naszej oporności zrobiliśmy wszystko po naszemu - na końcu jednak wszyscy byli zadowoleni, a to chyba najważniejsze :)
"Boska podróż w czasie" to właśnie tytuł naszego projektu. W czwartek byliśmy po stroje do teatru, a juz za tydzień w czwartek (tj. 26.03.15r.) mieliśmy przestawienie. Choć próby i gotowy scenariusz trwały od końca stycznia u nas 3 dni przed spektaklem wszystko leżało, ale podczas występu doszła adrenalina, która udzieliła nam się pozytywnie i dzięki temu widowisko wyszło moim zdaniem na 6. Sama grałam  2 role - w baroku gospodarza przyjęcia Wilhelma, a w latach 30's XXw. Davida, który prosi w jazzowym klubie Rachel o rękę. Rodzicom, dyrekcji, innym uczniom, nauczycielom - każdemu się podobało i dzięki temu trafiliśmy do regionalnej telewizji. 






To jednak nie koniec tygodnia... w niedzielę czekało mnie spełnienie moich najskrytszych marzeń - Koncert Violetta Live w Łodzi. Jak wielu z Was kiedy się już bardziej poznamy będzie wiedziało jestem wielką fanką serialu, mam o nim 2 blogi, a ujrzenie obsady na żywo to moje największe marznie. Wszystko spełniło się 29 marca. Bilet miałam kupione już pod koniec listopada - półgodziny po tym jak zaczęła się sprzedaż. Pojechałam razem z przyjaciółką. Wiem, że bloga nie będą czytać tylko fani, więc nie będę się tutaj rozpisywać, ale tak to przeżywam, że muszę coś napisać. Od piątku w nocy wyczekiwałam samolotu i prawie nie śpiąc dopiero o 11:30 zobaczyłam na samolotowych radarach, że aktorzy się zbliżają. Szczęście się kumulowało, tym bardziej że o 9 przyjechała do mnie przyjaciółka i mogłyśmy piszczeć razem. Cały dzień wyczekiwania i nagle nastała niedziela. Dlaczego mówię nagle? Bo wszystko, cały ten czas od listopada leciał mi tak szybko jak ten samolot który z Munich do Łodzi leciał chyba z 20-30 minut. O 7 był wyjazd, bo wiadomo z Koszalina do Łodzi jest prawie 500 km, a poza tym muszę być szybciej. Przez drogę byłam spokojna i wyczekiwałam tego momentu, w którym wszystko na co czekam spełni się. Gdy dojechaliśmy do Łodzi była godzina 13:50. Na obiad do McDonalda i szybko pod Atlas Arenę. Gdy dotarłam zaczął się koncert na 14:30, mój był na 19:00, i zdziwiłam się, że właściwie nikogo nie ma. Jednak gdy tylko usłyszałam głos moich idolów tak głośny, że było go słychać na zewnątrz łzy poleciały same ze szczęścia. Chwile później zauważyłam kilkanaście fanek stojących przy innym wejściu i w tym momencie załamałam się. Mercedes Lambre (jedna z głównych postaci) przed chwilą wyszła i zrobiła sobie z nimi zdjęcie... ale trudno, żyje się dalej. Miałam okazję zobaczyć ją z daleka i brata Martiny Stoessel (Francisco) z bliska. Do tego poznałam 2 fajne dziewczyny, z którymi razem z przyjaciółką cały czas byłyśmy. Na moje szczęście miałam też szanse ujrzeć moje dwie przyjaciółki (internetowe) z bloga. Nawet nie wiecie jakie szczęście, tak długo znać kogoś przez internet a potem spotkać! (niżej zdjęcie z jedną z nich) , niestety nie spotkałam jednej też dla mnie ważnej osoby, która potem przysłała mi prezent (przepiękny szalik-komin) bardzo żałuję, że jej nie miałam okazji poznać...Gdy zaczął się koncert wszystko co mogłam sobie wymarzyć po prostu wydarzyło się. To jak się ruszali, jak śpiewali, to po prostu,że ich widziałam - niesamowite szczęście. Jako bloggerka jednego z popularnych blogów o Violetcie (Violetta 2 Polska) wiedziałam o każdej akcji i starałam się aby wyszły i jedna (stworzenie flagi Polski) udała się znakomicie. Nawet nie wiecie jakie to szczęście zobaczyć łzy szczęścia swoich idoli, co dziwne mi ani razu łza w oku nie stanęła. Czuję, że byłam tak spełniona, że po prostu nie miałam potrzeby uronić łez. Dziękuję wszystkim za tak piękny koncert, bo to też za sprawą wspaniałej widowni i dzięki temu wiem, że zrobię wszystko by pojechać na kolejny do Warszawy w sierpniu....



#Święta



Niedziela już jutro, a ja dopiero dziś posprzątałam swój różowo-siwy pokój. Wcześniej jak to typowy leń wolałam leżeć i patrzeć w smartphona  niż się ruszyć i coś zrobić - standardowo wszystko na ostatnią chwilę. Po ogarnięciu bałaganu pojechałam do kościoła poświęcić pokarmy, które razem z rodziną spożyję przy stole wielkanocnym. 

Moje święta są co roku właściwie takie same. Spędzam niedzielę z dziadkami od strony mamy natomiast poniedziałek z dziadkami od strony taty. Na stole nigdy nie brakuję ryby, ciast, sałatek - chyba tak jak u każdego wszystkiego jest pełno. Naszą tradycją jest wspólna modlitwa i walka, kogo jajko wygra z innym i wszystkie pobije (zawsze wygrywam z moim jajkiem z kamienia, że się nikt nie skapnął ;P...a może nie chcą mi psuć radochy..;O). Uwielbiam święta jednak od kilku lat, kiedy jestem już nastolatką nie czuję ich. Moi dziadkowie, właściwie cała rodzina jest na miejscu. Widzę się z nimi przynajmniej raz w tygodniu, ale przeważnie bywa tak, że z racji iż moja szkoła jest daleko od miejsca zamieszkania po lekcjach udaje się właśnie w rodzinne strony. Jutro zamierzam ubrać się w moją sukienkę, którą kupiłam specjalnie na koncert i nie może leżeć w szafie. Jest ona idealna na właśnie takie święto. Jutro, gdy rano będę naszykowana dodam tutaj zdjęcie. 



To chyba na tyle. Mam nadzieję, że Wam się podobało i wejdziecie czasem na tutaj. Naprawdę pragnę aby ten blog był moim taki nie tyle pamiętnikiem co formą przekazu Wam co się u mnie dzieję. Liczę na nowych stałych czytelników, na wasze pomysły na posty (chętnie napiszę o tym co Was interesuję) i na komentarze, które dają  naprawdę wielką motywację. W następnych postach możecie spodziewać się haulu zakupowego (napisze Wam co w ostatnim czasie kupiłam), początku mojej diety, czyli opiszę ile chce zrzucić, co robię itd, a także wielu innych myślę ciekawych rzeczy. Zapraszam na mojego facebooka, aska, instagrama -  to portale gdzie się udzielam, dlatego zachęcam co obserwowania (linki na górze),a także jeżeli macie jakieś pytania to zadawajcie je w komentarzu bądź na mój email kalusiaxxx@vp.pl


         

A U WAS JAK PIERWSZE DNI WIOSNY I ŚWIĘTA?

3 komentarze :

  1. A u mnie dobrze :P
    Bo codziennie wieczór mogę słuchać wiadomości głosowych od mojej znajomej :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post jak zwykle twoje posty zawsze takie są i pewnie jakbyś nie napisała zawsze będą super.
    Bardzo fajnie wyszedł wam ten projekt edukacyjny ja miałam swój rok temu i nie pomyślałabym że można zrobić coś tak fajnego ciekawego.
    Co do koncertu to może nie będe nic pisać bo nie skończę a z drugiej strony dlatego że nie da sie tego opisać w słowach sama chyba dobrze o tym wiesz. Ja też nie płakałam co było dla mnie dziwne ale miałam w sobie tyle emocji jak to moja mama określiła byłam w transie jak sie skończyli to w ogóle nie wiedziałam co sie ze mną dzieje. Tak miałam nic nie pisać o koncercie a jednak napisałam ale to cała ja i chyba już sie troche o tym przekonałaś.Szkoda że sie nie spotkałyśmy ale napewno kiedyś nam sie uda musimy. Tak wiem jakie to szczęście sie tak spotkać z osobą z którą sie gada od dłuższego czasu przez neta nigdy nie zapomnę tego dnia. Napewno gdybym spotkała sie z wami też czuła bym sie bardzo szczęśliwa ale to napewno jeszcze przed nami. Święta w tym roku niestety jakoś średnio u mnie wychodzą brakuje corocznej rodzinnej atmosfery ale teraz już troszkę lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prosiłaś na asku o komentarz, więc oto i on :)
    Blog bardzo mi się podoba, może dlatego, że jest o Tobie, bo wydajesz się być naprawdę fajną, miłą, sympatyczną osóbką ;)
    Otwarcie mówisz o sobie i swoim życiu, przykładasz się do pisania postów i za to duży plus :)
    Widać, że można z Tobą o wszystkim porozmawiać, szczerze odpowiadasz na pytania (ask) i to też jest naprawdę fajne :)
    Ja z wielkim zniecierpliwieniem czekam na kolejny wpis, zwłaszcza, że będzie ciekawa tematyka :)
    Pozdrawiam i życzę weny do pisania postów ! :)
    Ps. To ja na asku prosiłam o funkcję dodawania komentarzy z anonima ;)

    OdpowiedzUsuń

Wszystko jest możliwe ~ Todo es possible © 2012 - 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka